... pacjent na spacerniaku. Już normalnie jak wszyscy, do obiadu.
Gdy skończy mu się siano, stoi spokojnie albo łazi. Chyba że się czymś zgorączkuje i wtedy wywala z czterech pionowo do góry i kwiczy. Na szczęście robi to sporadycznie, np. wtedy gdy nie został ściągnięty na obiad jako pierwszy. Ale te wybryki utwierdzają nas, że przynajmniej na razie kwaterka 6x6 m to dobry wybór.
No i niech ktoś powie, czy ten koń jest pełnosprawny czy nie???
Witam na bardzo starym blogu opisującym wspólne przygody mojego byłego męża i moje z naszym niewielkim stadkiem koni. To były lata 2010-2015. Konie już gdzie indziej (dwa wciąż żyją i mają się dobrze: Stefan i Faust), właściwie wszystko się zmieniło - ale do bloga czasem lubię zajrzeć. Kawałek historii.
piątek, 15 kwietnia 2011
czwartek, 7 kwietnia 2011
Wielka zmiana u Stefana
W najbliższych dniach powstanie mini-padoczek dla Stefana, już od roku trwającego cierpliwie w areszcie boksowym. Mijają trzy miesiące od kiedy weterynarz potwierdził, że koń nie kuleje. Stefan wciąż wychodzi tylko na godzinę lub pół. W ręku i pod siodłem bywa, że w wesołe wietrzne dni bryka bardzo wysoko. Na karuzeli jest spokojniejszy, ale niezbyt przemyślana próba stępa na lonży skończyła się po 3 minutach czymś w rodzaju serii kurbet i charakterystycznym kwikiem w locie. Pocieszające, że stawiany codziennie na około godzinę luzem na myjce koło stajni zachowuje się zupełnie spokojnie.
Na padoczek ma wychodzić przez dwa pierwsze dni na kwadrans, a potem - o ile nie będzie robił głupot - już tak jak reszta koni, na większość dnia.
Będzie sąsiadował z jednej strony ze stadkiem wałachów (Bolero, Daktyl i Faust) a z drugiej z parą Sekret-Malwina. Obie grupy są zupełnie spokojne i nikt tam nie bryka, mamy nadzieję, że będzie brał przykład. Na pewno też zainteresuje go siano, być może trzeba będzie pomyśleć nad jakimś sensownym paśnikiem-spowalniaczem, na przykład takim:
Na padoczek ma wychodzić przez dwa pierwsze dni na kwadrans, a potem - o ile nie będzie robił głupot - już tak jak reszta koni, na większość dnia.
Będzie sąsiadował z jednej strony ze stadkiem wałachów (Bolero, Daktyl i Faust) a z drugiej z parą Sekret-Malwina. Obie grupy są zupełnie spokojne i nikt tam nie bryka, mamy nadzieję, że będzie brał przykład. Na pewno też zainteresuje go siano, być może trzeba będzie pomyśleć nad jakimś sensownym paśnikiem-spowalniaczem, na przykład takim:
albo takim:
albo wiszącym, chyba nieco bezpieczniejszy niż ten kanciasty z dostępem z góry:
Poza zmianami u Stefana, wszystko toczy się spokojnym rytmem. Bolero jest w robocie już ok. 4 dni tygodniowo, ostatnio debiutował na drągach (biedne drągi) i z czambonem (biedny czambon). Kawał konia z tego ślązaka, i działa w trybie "idę-i-nie-patrzę". Ale uczy się błyskawicznie, to jego ogromny atut.
Sekret z Faustem pełnią zaszczytne funkcje głównych koni szkoleniowych i o dziwo im to wychodzi. Co prawda Faust zdradził ostatnio dość znaczne uczulenie do pracy na lonży, ale jest szansa przepracować z nim ten temat, potrzeba tylko czasu i cierpliwości.
Daktyl w ciągu ostatnich miesięcy zaledwie raz położył się na niewłaściwej stronie, co skutkowało podnoszeniem go w trzy osoby. Jednak we wszystkim można dojść do wprawy, nawet w podnoszeniu kaleki. Po prostu wystarczy go przekręcić na drugi bok i wstaje prawie sam. Gdy wspomnimy czasy sprzed siedmiu lat, tuż po urazie.. te nocne rozpaczliwe walki w trzy albo cztery osoby, te godziny z pasami, lonżami, kocami.. Mimo wszystko ten koń osiągnął jakąś specyficzną sprawność, a co najważniejsze utrzymuje ją.
A Malwinka jak to Malwinka, zaliczywszy wiosenną ruję (co było dość wyczerpujące dla Sekreta) zajmuje się hodowaniem jabłek na swym tłustym zadzie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)