Wyjątkowe jest już samo to, że po tej strasznej kontuzji znów jest sprawny.
Co prawda wsiadam na niego z mieszaniną radości i ostrożności, ale wygląda na to, że wszystko działa.
Dagmara rok jeździła na nim głównie w tereny. I nic. No to chyba rozsądnie dawkowana gimnastyka i budowanie mięśni nie zaszkodzi. Oczywiście wszystko super ostrożnie. Aha, i niebawem przyjdzie pora na lekkie odchudzenie. Nie można zmuszać do biegania kogoś, kto ma nadwagę a w dodatku niedawno odrośniętą nogę...
Na pamiątkę tych kolejnych-pierwszych dni ze Stefanem mam bardzo złej jakości zdjęcia.
Dwa pierwsze to screeny, za to widać mniej więcej kto na kim siedzi i kto tu jest gruby:
Trzecie jest zrobione nie dość, że kalkulatorem, to w dodatku o godzinie 19. To dlatego, że o 7 nie było komu zostać z dziećmi.. więc zdesperowana matka wsiadła po zmroku.
Ale i tak omalże-poprawne ruszenie kłusem z miejsca na ósemce udało się przynajmniej raz. Bardzo miła jazda.
Ten koń to zupełne przeciwieństwo Sekreta.
To nie zmienia faktu, że praca z nim jest zawsze przyjemnością.
Mam ogromną nadzieję, że właściciele będą mi go dalej udostępniać.
A może kiedyś sami zaczną regularnie wsiadać i cieszyć się jego elastycznością i przepuszczalnością?
Chociaż tak naprawdę, to spacery po łące, które im obecnie wystarczają, też są strasznie fajne.
Może mi za jakiś czas też będą wystarczać spacery - na razie coś mnie po staremu ciągnie na plac.
Fajnie siedzieć znów na koniu.